Święta Wielkanocne to czas wyjątkowy – pełen rodzinnego ciepła, mazurków i nieco wymuszonego uśmiechu na widok cioci, którą widzimy tylko raz do roku. Gdy już przebrniemy przez niedzielne uczty, kiedy stół ugina się od jaj, żurków, białych kiełbas i pasztetów babciną ręką lepionych, nadchodzi… Monday Reloaded, czyli drugi dzień Świąt Wielkanocnych, znany szerzej jako Lany Poniedziałek. To wtedy woda leje się strumieniami, a dzieciaki (i nie tylko) zamieniają się w małe sikawki celujące w rodziców, sąsiadów i przypadkowych przechodniów.
Skąd się wzięło to oblewanie?
Lany Poniedziałek, znany też jako Śmigus-Dyngus, to tradycja, która ma korzenie głęboko zakorzenione w kulturze słowiańskiej i jeszcze głębiej zamoczone w vanie z wodą. Początkowo były to dwa oddzielne zwyczaje – śmigus oznaczał symboliczne smaganie po nogach witkami brzozowymi, a dyngus… cóż, to już bardziej „negocjacje” na temat okupów i jajek wielkanocnych. Z czasem dwie tradycje połączyły się w jedną wielką wodną fiestę. To taki nasz polski odpowiednik festiwalu Holi – tylko że zimniej, mokrzej i bez kolorowych proszków. No, chyba że ktoś eksperymentuje z farbowanym jajkiem.
Woda – żywioł oczyszczenia i… zemsty?
Kiedyś oblewanie wodą miało przynieść oczyszczenie i zapewnić urodzaj. Dziś może równie dobrze oznaczać mokre ubranie, zalany telefon i powód do rodzinnej awantury. Ale nie o to przecież chodzi! To przecież radość, śmiech i ta subtelna wymiana „kto kogo pierwszy obleje i kto przez to powinien wynieść śmieci do końca tygodnia”. Dla młodszych to zabawa, dla starszych – powód, by przypomnieć sobie refleks z młodości i biegać z wiadrami jak na obozie survivalowym. Bo przecież drugi dzień Świąt Wielkanocnych to idealna okazja, by zamiast siedzieć przy stole, zająć się sportem ekstremalnym pod tytułem „Ucieczka przed kubłem wody”.
Tradycyjny chaos na ulicach i w domach
W niektórych regionach Polski tradycje lanego poniedziałku osiągają poziom niemalże ceremonialny. Na przykład na południu kraju, chłopcy przebierają się za śmigustników lub dyngusiarzy i odwiedzają domy dziewcząt, oblewając je wodą, wręczając życzenia i oczekując w zamian jajek, kiełbas lub… symboliczną „dychę”. To coś pomiędzy randką a żebractwem, ale z humorem i wodą. Na wsiach tradycja jest żywa i tryska na wszystkie strony – dosłownie. W miastach zaś można zauważyć bardziej ewolucyjne podejście: zamiast wiadra – pistolet na wodę, zamiast brawury – strategiczne „chlup” zza rogu klatki schodowej.
Śmigus-Dyngus w modzie i popkulturze
Choć może się wydawać, że Lany Poniedziałek to wyłącznie domena dzieciaków i zapaleńców wodnych igraszek, temat ten pojawia się także w mediach. W social mediach w lany poniedziałek nie brakuje memów, filmików z mokrymi prankami oraz relacji live z festiwalu domowego taplania. Moda też nie pozostaje w tyle – pojawiły się już nawet specjalne koszulki z napisem „Oblany – przynosi szczęście” lub „Zbliż się, a poleję”. Drugi dzień Świąt Wielkanocnych staje się więc coraz bardziej nowoczesny, choć jego rdzeń pozostaje tradycyjnie mokry.
A co jeśli nie lubisz być mokry?
Nie każdy lubi, gdy nowy pulower od cioci zamienia się w gąbkę. Dla tych, którzy wolą suchą stronę życia, istnieją alternatywy – można obejrzeć klasyki telewizyjne, zjeść piąte jajko z majonezem albo po prostu udać się na spacer – z parasolką i dużą dozą ostrożności. Coraz więcej osób wybiera też ten dzień na wyjazdy – do rodziny, znajomych lub po prostu w plener. A kto wie, może lany poniedziałek w lesie bez ludzi to nowy luksus XXI wieku?
Niezależnie jednak od tego, czy świętujemy z wiadrem w ręku czy pod kocem z kubkiem herbaty, Lany Poniedziałek to nieodłączna część naszych polskich Świąt. To idealny dowód na to, że świętowanie często idzie w parze z zabawą, niespodzianką i… mokrymi skarpetkami. Bo przecież tradycja to nie tylko powaga i zaduma – to także śmiech i chlapanie wodą bez opamiętania.
Zobacz też: https://sowoman.pl/drugi-dzien-swiat-wielkanocnych-co-sie-swietuje-i-jakie-zwyczaje-obowiazuja/